Miałam taki cudny kawałek starej, wełnianej tybetki. Podszyłam go śliskim materiałem, dodałam denko i różowy sznurek typu Paracord ( na nim umocowałam zaciski - takie jak do troczków przy kurtkach). I już .... mam świetnie wyglądający, stylowy i niepowtarzalny pokrowiec na matę do jogi.
Jestem dumna z efektu no i z tego że to naprawdę jest ręczna robota .... bo nie mam maszyny do szycia :o)
Etykiety: jak zrobić ... niejadalne :o), Pokrowiec, Praktyczna ekstrawagancja